Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Trollking z miasteczka Poznań. Od listopada 2013 przejechałem 197810.70 kilometrów i mniej już nie będzie :) Na pięciu różnych rowerach jeżdżę z prędkością średnią 27.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Trollking na last.fm

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2017

Dystans całkowity:1255.08 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:47:21
Średnia prędkość:26.51 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:3298 m
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:46.48 km i 1h 45m
Więcej statystyk
  • DST 34.45km
  • Czas 01:21
  • VAVG 25.52km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 52m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glutowe kredki

Sobota, 21 stycznia 2017 · dodano: 21.01.2017 | Komentarze 24

Ostatnio glutowe dystanse stają się u mnie normą. Pocieszam się jednak faktem, że tak na około 95% rodaków nie zdecydowało się jeszcze w tym roku w ogóle nawet na gluta. Oczywiście tego rowerowego :) Więc.. na bezrybiu i rower eeee... rower :)

Dzisiaj ucięcie standardowego i jedynie słusznego dystansu było istną kalką powodu wczorajszego. Czyli szklanki na drogach, która odparowała dopiero w okolicach godziny dziesiątej i wtedy wystartowałem, mając w głowie konieczność zawitania w moim zakładzie pracy chronionej. Znów na zachód, w kierunku Plewisk, w których skręciłem na Skórzewo i w ramach uatrakcyjniania sobie styczniowych wypadów po raz pierwszy w tym roku dotarłem do Dąbrowy, w niej wykonałem zwrot w kierunku DK92 i Wysogotowa, potem znów Skórzewo, Plewiska i do domu.

Brakuje mi inspiracji do glutowych tytułów, a nie lubię koloryzować. Dziś na szczęście przyszło to samo :)




  • DST 31.70km
  • Czas 01:14
  • VAVG 25.70km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Podjazdy 41m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut nieglebny

Piątek, 20 stycznia 2017 · dodano: 20.01.2017 | Komentarze 9

Otwierałem dziś oczy z pewną taką nieśmiałością. Bowiem świadom prognoz oraz sytuacji za oknem, którą można było od nocy nazwać bez ściemy oraz przesadnej pogodowej skromności jako "szklanka zdecydowanie ponad połowę pełna", po pierwsze wiedziałem, że na pełny kurs nie ma opcji, a po drugie że nawet jeśli wybiorę się na gluta to będzie on wyjątkowo śliski :)

Po wypiciu porannej kawy postanowiłem zrobić rozeznanie terenu przy okazji wyniesienia śmieci, które uświadomiło mi, że... szosa na dziś odpada :) Miałem też wątpliwości co do możliwości crossa w temacie przyczepności, ale zdecydowałem się wykonać te trzy dyszki przed pracą. Nie kombinowałem z trasą, tylko ruszyłem na jeden z ostatnio wynalezionych klasyków, czyli przez Luboń, Wiry, Komorniki i Szreniawę do Rosnowa, gdzie skręciłem znów na Komorniki, Plewiska i do domu. O dziwo nie było tragedii, bo przy zachowaniu rozsądku w temacie przyspieszania oraz wchodzenia w zakręty dało się nie wywrócić. Człowiek w pewnych okolicznościach przyrody uznaje takie rzeczy za wieki sukces :)


  • DST 51.70km
  • Czas 02:01
  • VAVG 25.64km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Podjazdy 73m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

(Nie)glut cofnięty

Czwartek, 19 stycznia 2017 · dodano: 19.01.2017 | Komentarze 4

Spokojnie, spokojnie, można czytać bez zwracania zawartości talerza :) Glut bowiem to jak pewnie wiadomo w trollowym słowniku dystans mniejszy niż pięć dych. I o mało dzisiaj takowym skończyłby się wyjazd, gdyż nieopatrznie poszedłem za ciosem dnia poprzedniego i postanowiłem pospać trochę dłużej, mając w tyle głowy, że i tak do roboty na tę trzynastą zdążę.

Gdy już zdecydowałem się na wyjazd, co przy temperaturze minus sześć nie było najbardziej intuicyjną decyzją w moim życiu, niebo było zachmurzone, ale nie wzbudziło u mnie jakichś podejrzeń, w przeciwieństwie do dziś już mocniejszego i mroźnego wiatru. Dokręciłem sobie spokojne do Lubonia, gdzie odczytałem smsa o treści: "W Poznaniu pada śnieg". Jak pada? Przecież tu suchutko i w ogóle... No to się przekonałem, że jednak to nie styczniowy prima aprilis, gdyż między Komornikami a Szreniawą znalazłem się w samym środku mikro burzy śnieżnej. W ciągu kilkudziesięciu sekund zrobiło się biało, a do tego bardzo ślisko, więc nie zastanawiając się postanowiłem zawrócić w Rosnowie, skierować na Plewiska i do domu. Gdzie już... śniegu nie było. Zgłupieć można.

Miałem jeszcze lekki zapas czasu, więc znów na Luboń, znów do Komornik, choć teraz trochę inną trasą, znów przez Wiry, tylko że w przeciwnym kierunku, znów Luboń, znów Poznań... Po tym moim wyjeździe czułem się jak szczeniak goniący własny ogon, ale czego się nie robi w celu likwidacji gluta? Tego dzisiejszego niniejszym uznaję za zneutralizowanego przez cofnięcie. Smacznego ;)


  • DST 53.20km
  • Czas 01:58
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Podjazdy 121m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Guzikom śmierć

Środa, 18 stycznia 2017 · dodano: 18.01.2017 | Komentarze 10

Największą atrakcją dnia było to, że miałem wolne. Albo nie, lekko kłamię - była jeszcze większa atrakcja, w sumie powiązana z tą pierwszą, a mianowicie możliwość wyspania się. W związku z tym wyjechałem późno (po jedenastej), ale za to najedzony, kawą napity i mentalnie przygotowany na te minus cztery za oknem. Stara prawda mówi, że wódka sama się nie wypije, papierosy same nie wypalą, a rower sam nie wyjeździ. Wódki nie lubię (za to piwo uwielbiam), papierosy uznaję za temat równie śmierdzący, co abstrakcyjny, więc skupiłem się na rowerze. Nawet jeśli nie występuje on w oryginalnej wersji przysłowia :)

Ruszyłem na południe, do dawno nieodwiedzanej Mosiny, gdzie na chwilę zameldowałem się w sklepie rowerowym, żeby ocenić jak wygląda on pod nowym "zarządem". Nie mam zastrzeżeń :) Do tego nowy właściciel ma już stałych klientów ze Zgrupki (dziś trafiłem na jednego sympatycznego jej przedstawiciela), co dobrze świadczy o fachowości.

Kontynuując trasę klasycznego "kondomika" minąłem Dymaczewo, Łódź, dotarłem do Stęszewa, na wyjeździe z którego, już w sumie zaraz przy granicy z Dębienkiem przekonałem się o bezsensowności w praktyce guziczków na przejściach dla pieszych. Gdy bowiem ja byłem w trakcie hamowania przed światłem czerwonym, z boku do pasów dojeżdżał akurat samotnie na elektrycznym wózku niepełnosprawny starszy człowiek w pozycji półleżącej, do tego szczelnie opatulony kocem od mrozu. Żeby dosięgnąć guzika musiałby... wstać. Zjechałem więc na chodnik, włączyłem go za niego (ładnie podziękował) i udało się załatwić zielone, bo inaczej pewnie czekałby w nieskończoność. Jednocześnie nasunęło mi się pytanie - czy ktokolwiek konsultuje tego typu sprawy z takimi osobami? Czy jest tak jak to było (oczywiście zachowajmy proporcje) z nami, rowerzystami w latach dziewięćdziesiątych, a nawet jeszcze całkiem niedawno?

Do domu dokręciłem przez Szreniawę i Komorniki, momentami żałując, iż nie zdecydowałem się na szosę, bo część trasy była idealnie odśnieżona, za co należą się brawa dla odpowiednich służb. Ale w sumie tyłek już mi się ostro przycrossował, więc na te mniej wygodne dwa kółka jeszcze pewnie trochę poczeka.



  • DST 32.10km
  • Czas 01:14
  • VAVG 26.03km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Podjazdy 51m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut bliźniak

Wtorek, 17 stycznia 2017 · dodano: 17.01.2017 | Komentarze 11

Nastawiałem się dziś na "pełnowymiarową" jazdę, bo synoptycy zapowiadali lekki mróz bez opadów. Cóż, połowicznie się sprawdziło. Było mroźno. Co do opadów to sytuacja była mniej klarowna, to znaczy w internecie oraz w TV prognozy pokazywały słoneczko, a tymczasem za oknem prószył śnieg. Ot, delikatna nieścisłość.

W końcu jednak ruszyłem w okolicach dziesiątej rano, ponownie ze świadomością, iż starczy mi czasu jedynie na glutowe trzy dychy przed pracą. Wybrałem nawet trasę z grubsza podobną do wczorajszej, ruszając z Dębca w kierunku Plewisk, tam skręciłem na Skórzewo, gdzie zmodyfikowałem lekko kurs i popedałowałem w kierunku ronda przed Dąbrówką, by wrócić serwisówską przy S11 najpierw do Plewisk, a następnie do domu. 

Dotarłem prawie na Alaskę czy inną Syberię, w każdym razie na coś, co posiada śnieg i zorzę :) Podpowiedź - znajduje się ona zaraz przed wjazdem do Plewisk od strony Gołusek :)

Natomiast jadąc przez Skórzewo natrafiłem na emanację Nadziei. Wyłonił się bowiem nagle przede mną taki oto napis, do tego barwy kaczego jajka:

Już, już pełen optymizmu zacząłem wypatrywać jakichś narodowych emblematów tam, gdzie pokazywała strzałka, już chciałem krzyczeć, że ja oddam bliźniaka choćby za darmo, a nawet dopłacę, byleby tylko został eksmitowany do kraju, w którym czułby się zdecydowanie bardziej u siebie, typu Korea Północna...

A tu... kicha. Chodziło o budynek mieszkalny :( Nadzieja prysła.


  • DST 31.50km
  • Czas 01:12
  • VAVG 26.25km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Podjazdy 42m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut po zakupieniu chleba z makiem za 2,39

Poniedziałek, 16 stycznia 2017 · dodano: 16.01.2017 | Komentarze 10

Wczoraj kręcenie zostało odpuszczone - od rana z nieba znów padało to białe gów..., eeee, w sensie biały puszek i zamiast świeżego powietrza na trasie mogłem wdychać spaliny jadących za oknem samochodów z poziomu chomika (33 km, średnia 32,2 km/h). Zabawa przednia.

Dziś istniało ryzyko powtórki, tym bardziej, że w pracy musiałem pojawić się w samo południe, a rano drogi bardziej przypominały boisko do hokeja niż drogi przystosowane do ruchu rowerowego. Jednak zrobiłem sobie kontrolną rundkę piechotą dokoła osiedla pod tajemniczym kryptonimem "nabyć chleb z makiem za 2,39 w pobliskiej piekarni", która polegała na tym (a co, zdradzę), iż nabyłem chleb z makiem za 2,39 w pobliskiej piekarni, a przy okazji zweryfikowałem stan położonej niedaleko jednej z bardziej obleganych ulic. To mnie przekonało, że jednak da się jechać, choć przy zachowaniu najwyższego stopnia ostrożności.

Czasu było mało, więc w planach zaledwie glut 30+, który wykonałem na trasie z Poznania przez Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, kawałek DK307, znów Plewiska i do domu. Generalnie przez większość czasu zachowywałem się niczym doświadczony życiem rudy beneficjent polskiego szkolnictwa na widok skórki od banana - czyli schizolsko patrząc cały czas pod koła, bo z grubsza widziałem tam taki widok:

Tylko proszę mi się nie śmiać z dzwonka, latem nad morzem był najbardziej niezbędnym elementem wyposażenia :)

Generalnie profil trasy był niezwykle zróżnicowany. Oto na przykład jedna z bocznym ulic w Poznaniu (warto zauważyć ddr-kę w idealnym jak na moje stanie, czyli nieprzejezdnym)...

...kontra główna ulica w Plewiskach:

Potem było już tylko gorzej, ale wciąż sympatycznie :)

Nie powiem, emocje były, nawet ciut większe niż na grzybach. Dotarłem cały do domu, zaliczając gleb w ilości zero. No i fajnie.


  • DST 54.10km
  • Czas 02:01
  • VAVG 26.83km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 83m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niemarud kompletny

Sobota, 14 stycznia 2017 · dodano: 14.01.2017 | Komentarze 17

Pomimo wczesnoporannej szklanki na drogach oraz chodnikach, która około godziny dziesiątej była już mniej groźna, udało mi się dziś wysmyczyć (skoro ostatnio jesteśmy przy poznańskiej gwarze...) pełne pięć dyszek. Co prawda znów crossem, bo w tym roku szosa nie doczekała się jeszcze odpowiednich warunków na inaugurację, ale całą trasę z Poznania przez Luboń, Wiry, Komorniki, Szreniawę. Konarzewo, Trzcielin, Dopiewo, Chomęcice, Plewiska i do domu pokonałem w całkiem fajnej temperaturze jak na styczeń (plus jeden), w większości po przejezdnych drogach, a do tego przy niezbyt silnym wietrze. I jak tu marudzić? No jak? :)

Niniejszym wpis uznaję za zakończony :)


  • DST 33.33km
  • Czas 01:19
  • VAVG 25.31km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 99m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut hamulcowy

Piątek, 13 stycznia 2017 · dodano: 13.01.2017 | Komentarze 11

Kolejny dzionek z zaledwie trzydziestokilometrowym dystansem na koncie. No ale lepsze to niż nic, a tu glut, tam glut i w sumie zbiera się solidny smark :) W każdym razie na więcej dziś nie było możliwości, bo jak to często bywa przez noc nie padało w ogóle, a opad marznącego śniegu pojawił się nad ranem. Generalnie sądziłem już, że nie pojadę w ogóle, ale na szczęście po dziesiątej zrobiło się lekko na plusie, lód puścił, a ja wybrałem się na nieco ponad godzinny rejs po rzekach, w które zamieniły się drogi.

Pokręciłem na południe, z Dębca kierując się na Luboń oraz Wiry, następnie Łęczycę, Puszczykowo i Mosinę, gdzie zakręciłem i znów nawiedziłem popularne ostatnio miasteczko znane z Angueliqe Kerber oraz subtelnie ukrywanego przez Chrystusowców księdza pedofila, by znów znaleźć się w Łęczycy, Wiórku, Luboniu i na Dębcu. We wspomnianej Łęczycy miałem mentalny dylemat co zrobić z ustawionym znakiem zakazu jazdy rowerem, ale widok oblodzonej ddr-ki przypomniał mi, że czasami miewam wadę wzroku i dylemat sam się rozwiązał, ale nie napiszę jak :) Wróciłem do domu znów strasznie usyfiony, lecz w sumie zadowolony z kursu, bo na jutro zapowiada się szklanka na drogach, a po południu znów ląduję w pracy i z roweru może nic nie wyjść.

Mimo ostrożnej jazdy czułem się dziś trochę pewniej niż ostatnimi czasy, gdyż w końcu wymieniłem klocki w przednich hamulcach (tylnych nie używam, bo w nich muszę wymienić linkę i zapewne pancerze, a to już nie jest robota na moje nerwy). I przyznam się, że ukazała się przede mną nowa, całkiem zabawna funkcja w rowerze - wciskam lekko klamkę i rower staje. Puszczam, kręcę - jedzie. Wciskam - staje. Dawno tak nie miałem. Fascynujące :)


  • DST 32.30km
  • Czas 01:17
  • VAVG 25.17km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 77m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Glut z Szarankiem :)

Czwartek, 12 stycznia 2017 · dodano: 12.01.2017 | Komentarze 21

Jednak dziś pokręciłem. Krótko, glutowo (g-styczniowo?), powoli, ale się udało. Wszystko dzięki temu, że trafił mi się wolny dzionek, dzięki czemu mogłem odczekać aż stopnieją największe zaspy, które zrobiły wczoraj z Poznania skromniejszą wersję Alaski.

Ruszyłem dopiero po czternastej, w związku z czym nie miałem dylematu czy planować jakąś dłuższą trasę czy nie, tym bardziej, że drogi nie tyle były przejezdne ile przepływowe :) Do tego doszedł silny wiatr oraz w połowie drogi nagły atak śniegu z deszczem, który pokonał mój niby wodoodporny licznik marki Sigma. Ten w związku z tym miał focha przez dobre kilka kilometrów, by nagle odżyć przed samym Poznaniem. I weź tu uwierz w niemiecką myśl technologiczną :)

Trasa: Dębiec - Luboń - Wiórek - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Komorniki - Plewiska - Poznań.

Pralka: zachwycona! :)

I jeszcze wrzutka nierowerowa. Wczoraj odebrałem kilka zamówionych wcześniej książek, do których dodałem w nagłym impulsie "Małego Księcia" przełożonego na gwarę poznańską, a dokładnie - wielkopolską. I jak się okazało był to najbardziej dychtowy zakup ostatnich lat, tej! :) "Książę Szaranek" nie dość, że jest przetłumaczony kosmicznie dokładnie i zabawnie, to jeszcze zwiera płytę z tekstem przeczytanym przez autora. Zostałem rozłożony na łopatki, zresztą nie tylko ja, ale też Żona, w przeciwieństwie do mnie będąca rodowitą Pyrą :)

Pierwsze z brzegu cytaty:
"Tej i te róże poczuły się ździebko gupkowato. - Jezdeście może i urodne, ale takie bez drygu-powiedzioł im jeszczy.-Za wos człowiek nie chce kipnąć".
"Tej, żegnej - powiedzioł lis - A to jezd moja tajymnica. Prosto jak drut: Dobrze się widzi aby sercym. To co jezd nojwożniejsze, jezd do ócz nie do zobaczynio".
"Książę Szaranek przetupnoł pustynię i nojdnoł na ni aby jedno kwicie".
"Nagrygol mi baranka".
I mój faworyt:
"Ćpił się na dornę i zaczął dudlać". Ktoś z Wielkopolan rozszyfruje? :)

O tym skąd pomysł:



  • DST 53.35km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.40km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt Cross - ST(a)R(uszek)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ochłocieplenie

Środa, 11 stycznia 2017 · dodano: 11.01.2017 | Komentarze 10

Od wczoraj zewsząd dochodziły mnie szumne zapowiedzi ocieplenia, które miało nadejść z dniem dzisiejszym. W głowie już miałem potencjalny rajd w krótkich spodenkach, sandałkach i obowiązkowych skarpetkach, z wachlarzem zmniejszającym odczucie upału w łapie. Jakie było więc moje zdziwienie, gdy rano zerkając zobaczyłem dziesięć kresek... W sumie może bym nie narzekał, gdybym się nie upewnił, że są one na minusie. No na moje coś tu nie grało, ale dobra, logika w naszym kraju to towar deficytowy :)

Odczekałem więc ile mogłem (pół godziny) zanim ruszyłem, w tym czasie nasza styczniowa Sahara ociepliła się do jakichś minus ośmiu. W związku z tym wachlarz zostawiłem w domu, zastępując do dwoma dodatkowymi parami skarpet. Finalnie na mecie pławiłem się w upale na poziomie minus czterech, za to z narastającym mroźnym wiatrem w pakiecie. Tu już ów wachlarz by się przydał, ale zawierający możliwości i pomysły na to, co można by za karę zrobić rodzimym meteorologom.

Wykręciłem w tych oto warunkach pięć dych z Dębca przez Luboń, Puszczykowo, Mosinę i Rogalin do Radzewic, tam zawróciłem i najpierw cofając się do Rogalinka zaliczyłem też Wiórek, Czapury i Starołękę. Ścieżki wciąż wyglądają tak, że bez pługu nie podchodź, dzięki czemu mogłem podziwiać ich monotonną biel z bezpiecznego poziomu dróg gminnych i krajowych :) Natomiast padać ma podobno w nocy, więc co mnie czeka w najbliższych dniach rowerowo - jedynie Thor, Odyn, Njörðr, Swarożyc, Simargł lub ewentualnie Trygław raczą wiedzieć. Choć co do tego ostatniego nie mam pewności czy w ogóle istnieje :)